Odpowiedź na to pytanie poznajemy kiedy oprócz oglądania bajek zaczynamy interesować się biologią a jednak gdy spotykamy jeża na swojej drodze nie zawsze wiemy co robić. Ja nie wiedziałam dlatego postanowiłam napisać kilka słów o małym jeżu który gościł w Chacie.
Znalazłam jeża… jadąc autem przez wrocławskie stare miasto, koło Nowego Targu zobaczyłam małego jeża który dreptał tuż koło jezdni po wybrukowanym placu. Z bliska okazał się dużo mniejszy niż początkowo się wydawało. Pierwsza myśl trzeba go zabrać do Chaty tam wypuszczony będzie miał spokój i miłą okolicę z daleka od samochodów. I tak w koszyku po truskawkach pojechał z nami do domu.
Szukając odpowiedzi na pytanie „co dalej?”. Coraz dobitniej docierało do mnie, że miasto stało się naturalnym środowiskiem jeży i skoro się w nim zaaklimatyzowały nie należy ich wywozić do lasu. Nie nauczone bytowania w takich warunkach raczej nie przeżyją. Nie muszę mówić, że dopadło mnie ogromne poczucie winy i kompletnie nie wiedziałam jak to naprawić.
Trafiłam na stronę Fundacji IGLIWIAK, napisanej w zdecydowanie nie odpowiadającej mi formie i tonem nie zachęcającym do kontaktu ale co jest chyba ważniejsze zawierającej kompendium wiedzy na temat jeży. Czym karmić a co istotne czym nie karmić, jak dbać o temperaturę, jak przygotować tymczasowy domek na stronie znalazłam odpowiedź na te pytania jednak nadal nie wiedziałam „co dalej?”.
Zadzwoniłam do wrocławskiej EKOSTRAŻY gdzie bardzo miła Pani fachowo odpowiedziała na moje pytania, rozwiała wątpliwości i zaproponowała pomoc. Okazało się, że „mój” ważący 140 g jeżyk nie poradził by sobie bez opieki i pozostawienie go na ulicy byłoby jednoznacznym ze skazaniem go na wychłodzenie i głód co u tak młodych jeży bardzo szybko powadzi do śmierci.
Podsumowując, oto kilka moim zdaniem bardzo ważnych punktów o których chciałam napisać. Oczywiście zaznaczam, że nie jestem specjalistą postanowiłam tylko podzielić się wiedzą którą znalazłam szukając informacji.
1. Miejskie jeże żyją w sąsiedztwie bloków, ulic i samochodów i doskonale sobie w nim radzą. Nie wolno zatem zdrowego, dorosłego jeża spotkanego na naszej drodze zabierać i wywozić do lasu.
2. Jeże to nocne zwierzęta, spotkanie aktywnego osobnika w dzień powinno zwrócić naszą uwagę. Taki jeż prawie zawsze potrzebuje pomocy. Różnej w zależności odpory roku.
3. Ranne lub dziwnie zachowujące się zwierzę wymaga pomocy i jeżeli nie jesteśmy w stanie sami się nim zająć zadzwońmy po pomoc, osobiście polecam kontakt z Ekostrażą.
4. Jeżeli znajdziemy małego jeża poszukajmy dookoła gniazda w miocie jest zazwyczaj 3-4 sztuki. Nie należy ich od razu zabierać a raczej poobserwować czy matka akurat nie poszła po jedzenie. Jeżeli nie znajdziemy gniazda lub matka nie wraca maluchom należy pomóc.
5. Zanim zadzwonimy postarajmy się zebrać garść konkretnych informacji. Bardzo istotna jest waga ponieważ to po niej określamy wiek a co za tym idzie potrzeby bytowe, jedzeniowe jeża.
Kilka informacji które mogą się przydać po więcej odsyłam wcześniej wspomnianą stronę.
Oseski poniżej 100 g wymagają szczególnej troski podaję link do szczegółowych informacji.
Menu jeży o wadze od 100 do 350 g powinny być karmione 5-6 razy dziennie.
Ponad 50% diety powinny stanowić owady karmowe (nie takie które kupuje się na ryby) tylko specjalnie przeznaczone do karmienia owady które można kupić w większych sklepach zoologicznych. Świeże, tłuste ryby. Dobrej jakości wołowina, serca żołądki indycze lub kurze.
Podawane mięso powinno być świeże,surowe i rozdrobnione do możliwości jeża. Maluch powinien mieć dostęp do wody. Jednocześnie należy pamiętać, że szybko tracą ciepło trzeba zatem pomyśleć i poduszce elektrycznej, termoforze czy butelce z ciepłą wodą.
Nasza Truskawa – bo tak nazwaliśmy jeża który przyjechał do Nas w koszyczku po owocach, był w mojej ocenie w dobrej kondycji. Ruchliwy, bez widocznych ran miał jedynie obciętych kilka kolców i kleszcza w uchu którego dość prosto było wyciągnąć pęsetą. Z listy produktów zdatnych dla jeża w mojej lodówce był tylko świeży pstrąg który na szczęście baaardzo naszemu podopiecznemu posmakował. Na tyle rozsmakował się w surowej rybce, że nie bardzo był chętny do jedzenia robaków. Trochę się zmartwiłam bo powinna to być podstawa jego menu. Przełom nastąpił gdy zamiast podawać po kilka robaczków w spodku podstawiłam mu pod nos całe pudełko, zanurkował nosem i poczuł to !
Po tych kilku dniach muszę napisać to naprawdę cudne zwierzęta, oczywiście nie namawiam tym samym do trzymania jeży w domu ! Proszę jedynie o otwarcie oczu, serc i umysłów 🙂
Nasza Truskawa jedzie jutro do Ekostraży gdzie profesjonalnie się nim zajmą a może pozwolą nam wypuścić go później w naszej okolicy…
Jaki cudak! Wspaniale, że się nim zaopiekowałaś 🙂