Na przepis trafiłam na blogu Faceta z nożem, tam nazwana nalewką starokawalerską zainteresowała mnie na tyle, że zaczęłam szukać w internecie informacji o nalewkach wieloowocowych i tak dotarłam do ratafii. Przepisów jest wiele ja zdecydowałam się na podstawowy opisany w Wikipedii i u Faceta… który dodatkowo kusi przepisem na pijane crumble. Mamy czerwiec a ja nie mogę doczekać się końca roku.
Ratafia – słodka nalewka owocowa. Jej nazwa pochodzi od toastu wygłaszanego przez Kreolów pochodzenia francuskiego. Istnieje wiele rodzajów ratafii. Wykonanie najbardziej klasycznej ratafii polega na układaniu warstwami oczyszczonych owoców, przesypywania cukrem i zalewanie spirytusem. Przygotowuje się ją od wiosny do jesieni, wrzucając do gąsiorka kolejno dojrzewające owoce. Można dodawać również migdały i pestki niektórych owoców. /Wikipedia/
Karmienie piersią aktualnie wyklucza mnie z degustacji napojów alkoholowych skupiłam się więc na nalewkach które będę mogła popróbować zimą 🙂 Ponieważ jest to nalewka którą robi się przez cały sezon i dokłada owoców w miarę ich pojawiania się na drzewach, będę pisać o kolejnych owocach w następnych częściach. Zakończenie degustacją planuję na Boże Narodzenie a później to już tylko pijane crumble !
RATAFIA
różne owoce (u mnie po 500g)
spirytus 95%
wódka 40%
cukier (200g na 500g owoców)
Nie podaję ilości ponieważ każdy może sobie dobrać proporcje według własnych potrzeb czy wielkości słoika, ogólne zasady mówią o tym, że każdego rodzaju owoców ma być taka sama ilość. Każdą kolejną warstwę zasypujemy cukrem i zalewamy alkoholem na przemian spirytusem i wódką.
Swoją nalewkę zaczynam od truskawek, które kroję i wrzucam do dużego, wyparzonego wcześniej słoja. Truskawki zasypuję cukrem i zalewam spirytusem. Następne są wydrylowane czereśnie, znowu cukier i tym razem wódka do wysokości owoców.
CDN … część 2 ->
a ja tak się zastanawiałam, co to właściwie ta cała rafia jest xd
a tu proszę, co za zaskoczenie.
Pyszna nalewka. Zrobiłam parę lat temu. W pierwszym roku była prawie nie do wypicia, ale jak postała to po prostu palce lizać. Ja dałam truskawki, wiśnie śliwki mirabelki, porzeczki (bez czarnych, bo zdominują smak)maliny, arbuz, gruszki, płatki róży jadalnej, morele, sliwki węgierki, więcej nie pamiętam:)
Tego potrzebowałam, mam masę owoców, których nie sposób przerobić, a taka naleweczka jak znalazł:)zabieram się za robotę od jutra 🙂
to jest to! na start mam już jagody, truskawki i czereśnie ;] pozdrawiam
no prosze czytajac teki wpisy ciegle sie ucze.
Fantastyczne 🙂
Ja wprawdzie też niealkoholowa, nawet po sezonie…ale mama męża uwielbia nalewki wszelkie 🙂 robić…ale się nie narobić…a takie cudne cudo wydaje się nie wymaga jednorazowego ogromnego zaangażowania 🙂
Polecam spróbować jest z nią naprawdę mało pracy a smakuje niesamowicie 😉