Minął miesiąc a na blogu ani jednego wpisu, nie oznacza to, że przestałam gotować. Przez komentarze i przez maile docierają do mnie sygnały, że mój blog czasami się Wam przydaje jest mi ogromnie miło, bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości, działa to na mnie mobilizująco i czuję się w obowiązku wytłumaczenia mojej nieobecności. W grudniu wróciłam do pracy po macierzyńskim i trochę brakuje mi czasu na bloga, Wiktor w żłobku a my staramy się dopracować logistykę do tego jeszcze przypałętały się żłobkowe choroby… Mam kilka przygotowanych przepisów ze zdjęciami więc jak pozwoli mi czas postaram się powoli uzupełniać. Przetestowałam też kilka nowych świątecznych potraw którymi chcę się z Wami podzielić, może przydadzą się za rok a może już na sylwestra 🙂 Aaaa i przecedziłam Ratafię – zgodnie stwierdziliśmy, że nie piliśmy lepszej nalewki i na pewno o tym niedługo napiszę.
A teraz chciałam Wam życzyć wesołego i spokojnego poŚwiętach…
Pozdrawiam !
Wesołego:) Jaki słodziak na zdjęciu:)Co do żłobka – cóż mam powiedzieć, skąd ja to znam. Nasz też chodzi i ostatnio przechodziliśmy zapalenie płuc..ale ogólnie pocieszę Cię, że najgorsze było pierwsze 7-8 miesięcy w żłobku. Teraz już choruje dużo mniej (zapalenie płuc było pierwszą chorobą od dwóch miesięcy). Trzymaj się:)
Dzięki za pocieszenie…7-8 miesięcy no to życzcie mi cierpliwości.
Również życzę zdrowia dla malucha !